Zrozumieć emocje dziecka. Co mówi nam mózg i jak reagować z empatią?
Joanna Jadach – pedagog specjalny, terapeuta, mama | zapytajmamy.pl
Każdy rodzic, nauczyciel czy terapeuta choć raz doświadczył momentu, kiedy dziecko zachowuje się „irracjonalnie” – krzyczy, rzuca się na podłogę, zamyka się w sobie lub płacze bez widocznego powodu. W takich chwilach często pojawia się bezsilność, pytanie: „Czemu tak reaguje? Przecież tłumaczę, proszę, wyjaśniam…”.
Zrozumienie dziecięcych emocji zaczyna się w mózgu. I to dosłownie. Nasz mózg to fascynujący organ, który – choć z wyglądu jednolity – składa się z dwóch półkul: lewej i prawej. Każda z nich pełni odrębne funkcje, a ich współpraca ma ogromne znaczenie dla regulacji emocji, komunikacji i codziennego funkcjonowania.
Lewa półkula odpowiada za logikę, uporządkowane myślenie, mowę i rozumienie przyczynowo-skutkowe. To ona pozwala nam analizować, tłumaczyć, planować i mówić: „następnym razem zrób inaczej”. Z kolei prawa półkula to przestrzeń emocji, intuicji, obrazów i sygnałów niewerbalnych. Gdy patrzysz na dziecko i widzisz po jego twarzy, że coś je boli, kiedy wyczuwasz jego napięcie, zanim jeszcze padnie jakiekolwiek słowo – to właśnie działa prawa półkula.
Co ciekawe, u dzieci do 3. roku życia to właśnie prawa półkula dominuje. To oznacza, że ich sposób przeżywania świata jest przede wszystkim emocjonalny, zmysłowy, intuicyjny. Dzieci nie analizują sytuacji jak dorośli, nie łączą faktów w logiczny ciąg. One czują. I dopiero uczą się, jak o tym opowiedzieć.
Dlatego właśnie w momentach silnych emocji próby tłumaczenia, moralizowania czy przekonywania często zawodzą. Dziecko po prostu nie ma w danym momencie dostępu do „piętra logiki” – jest w całości w emocjach, w ciele, w prawej półkuli. To nie lenistwo, złośliwość ani manipulacja – to neurobiologia. Tak działa rozwijający się mózg.
Tu z pomocą przychodzi koncepcja „łączności i przełączenia”, zaproponowana przez dr. Daniela Siegla. To podejście opiera się na prostym, ale niezwykle skutecznym założeniu: zanim zaczniemy z dzieckiem rozmawiać, musimy się z nim połączyć. Emocjonalnie. Zamiast natychmiast reagować logicznym argumentem („nic się nie stało”, „przecież mówiłam”), spróbuj na chwilę zatrzymać się przy uczuciach dziecka. Popatrz mu w oczy. Powiedz spokojnie: „Widzę, że coś Cię bardzo złości…” albo po prostu bądź obok, nie mówiąc nic. Twoja mimika, ton głosu, otwarta postawa – to wszystko są sygnały dla prawej półkuli dziecka, które pokazują: „jestem tu, widzę Cię, czuję to, co Ty”.
Dopiero kiedy dziecko zacznie wracać do równowagi – jego ciało się rozluźni, oddech zwolni, wzrok stanie się bardziej skupiony – możemy próbować „przełączyć się” na lewą półkulę. To wtedy pojawia się przestrzeń na rozmowę, refleksję, wspólne szukanie rozwiązań. Ale jeśli zrobimy to zbyt wcześnie, to tak jakbyśmy mówili do zamkniętych drzwi.
Jeśli trudno Ci wyobrazić sobie, jak to działa, spróbuj spojrzeć na mózg dziecka jak na dom. Parter to emocje, impulsy, instynkty. Piętro to logika, analiza, planowanie. Dzieci rodzą się z gotowym parterem, ale piętro dopiero się buduje. Co więcej – w trudnych momentach schody między parterem a piętrem są zablokowane. Krzyk, złość, smutek, lęk – to wszystko może zamknąć dostęp do logicznego myślenia. Naszym zadaniem jest wtedy nie „ciągnąć dziecko na siłę na górę”, ale pomóc mu zdjąć przeszkodę ze schodów.
W tym kontekście często pojawia się temat nazywania emocji. Wciąż wielu rodziców i opiekunów uważa to za przereklamowane – „Przecież i tak się nie uspokaja!”. Ale to nie jest magiczne zaklęcie, które wyciszy dziecko w sekundę. Nazywanie emocji to jak zapalanie światła w ciemnym pokoju – pozwala dziecku zobaczyć, co się z nim dzieje. Kiedy mówimy: „Jesteś smutny, bo nie mogłeś wziąć tej zabawki – rozumiem to”, dziecko dostaje sygnał: „To, co czuję, jest w porządku. Ktoś mnie widzi”. A to pierwszy krok do regulacji emocji.
Oczywiście, każde dziecko jest inne. Niektóre potrzebują więcej ciszy, inne chcą rozmawiać. Są dzieci, które w silnych emocjach nie tolerują dotyku ani słów – wtedy warto po prostu być obok, w milczeniu, pokazując swoją obecność. Podążaj za dzieckiem, nie przed nim.
Trudne zachowania dziecka – krzyk, rzucanie przedmiotami, agresja – często są wynikiem napięcia, zmęczenia, przebodźcowania. Dziecko nie robi tego „na złość”. Ono coś komunikuje. Gdy zaczniemy traktować trudne zachowanie nie jako problem, który trzeba natychmiast wyeliminować, ale jako sygnał: „Pomóż mi, bo sobie nie radzę” – zmieni się całe nasze podejście.
Aby lepiej zrozumieć źródła tych zachowań, warto poobserwować dziecko przez kilka dni. Co dzieje się tuż przed wybuchem emocji? Jakie sytuacje najczęściej prowadzą do frustracji? Czy jest to pora dnia, konkretne miejsce, aktywność? Taka analiza pozwala dostrzec wzorce i zaplanować reakcje – zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.
Wspieranie dzieci w regulacji emocji to nie sprint – to długodystansowy marsz. Czasem trzeba się cofnąć, odpocząć, spróbować jeszcze raz. Ale każde „widzę, że się złościsz”, każde „jestem tu z Tobą”, każde nazwanie emocji, każdy spokojny oddech – to krok w stronę dojrzałości emocjonalnej Twojego dziecka.
Jeśli chcesz pogłębić temat dziecięcych emocji, zrozumieć ich neurobiologiczne podłoże i poznać konkretne strategie, które pomogą Ci wspierać dziecko w trudnych momentach – zapraszam Cię serdecznie na konsultacje. To wiedza, która realnie zmienia relacje – nie tylko z dzieckiem, ale i z samą sobą.
